gga
Komentarze: 2
Weszła tam ot tak, mogłoby się wydawać przypadkiem. Teraz już wie, że to było przeznaczenie. Wtedy nie przypuszczała, że jeden ten krok tak odmieni jej serce, rozum, duszę, ciało, właściwie całą ją. A gdyby wtedy wiedziała? Rzuciłaby się w to uczucie czy uciekła? Dziś już się tego nie dowie. Ona dostrzegła go od razu, pierwszego dnia. I od tej chwili wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. On później, bo to kobieta wybiera mężczyznę, który ją wybierze. Spotykali się regularnie o umówionej porze. Spotykali się przypadkiem. Wpadali na siebie wszędzie. Jej serce biło jak szalone na jego widok, jemu świat wirował kiedy patrzył w jej oczy. Rozmawiali bez słów, wzrokiem dotykali swoich ciał i wiedzieli, że nie mogą bez siebie żyć. Zbliżali się do siebie, aż zapierało dech w piersiach, by po chwili uciec na koniec świata i czuć ból rozstania. Wyciągał rękę by poczuć delikatność jej włosów, ona pragnęła dotyku jego silnych dłoni. Czekał na nią każdego dnia, liczył minuty do spotkania, ona budziła się i zasypiała myśląc tylko o nim. Byli tak blisko i tak daleko od siebie. Nagle napisał, że znika. Chciał wyjechać. Cały wieczór sączyła kieliszek czerwonego wina a łzy spłwały po jej bladych policzkach. Myśli plątały się w głowie. Co teraz? W takich chwilach rozum zawsze przegrywa z sercem. Bo jak mu wytłumaczyć, że jest głupie? Powiedziała, że chce by był. Został. (Dlaczego?) Zignorował. Zamilkł. A ono pękło na miliony kawałków. Bolało potwornie. Jednak wstała by dalej żyć. Zaskoczona że jest jej lżej, zaskoczona że się uśmiecha, zaskoczona ze wciąż kocha życie. On swoje myśli o niej odgania, ale wracają. Próbuje nie żałować. Próbuje uciekać. Jeszcze walczy. Nie chce wierzyć, że przegrał, choć to nie on pierwszy powiedział, że kocha. To ona teraz wyjeżdża bez uprzedzenia. Wraca oczywiście, ale tylko wtedy gdy zaczyna tęsknić. On czeka by ujrzeć ją choć przez chwilę. Zbiera siły i idzie dalej dalej dalej ... Dalej bronią się jak szaleńcy, choć oboje wiedzą, że to miłość rządzi.
W neogotyckim, ceglanym kościele zgasły światła. Czerwienią żarzą się tylko kużganki i stacje drogi krzyżowej. Nawy wypełnione po brzegi. Przed ołtarzem biało czarno, pomiędzy połyskują smyczki. Słychać szepty, szuranie krzeseł, szelest płaszczy, czuć napięcie oczekiwania. Prosimy o wyłączenie telefonów komórkowych, niefotografowanie i nienagrywanie. ciiiiiiiiiiiiiii ... Wreszcie rozlegają się pierwsze dźwięki przerywając tę głęboką ciszę. Delikatne altówki łączą się ze skrzypacami, dołączają do nich wiolonczele i kontrabasy. Puzony zasysają powietrze by wydać z siebie kolejne nuty. Wtórują im trąbki i flety. Klarnerty i waltornie cierpliwie czekają na znak dyrygenta, by dołączyć do reszty. Kotły swoją siłą rozdzierają skupienie i zadumę. Muzyka unosi się aż po sklepienia, szczelnie wypełnia kościół i serca tłumu. Jest jej dość, by obdarzyć całą sobą wszystkich zasłuchanych, zamyślonych, zebranych tu wokół Boga. Ukradkiem spoglądają na siebie. W jedną, potem w drugą stronę. W końcu w górę, by uciec wzrokiem. Błądzą myślami. Dlaczego to Piękno przyprowadziło ich aż tu?
Dodaj komentarz